Budowlane prosperity nadciąga
Agnieszka Piątkowska - Gemini Polska - 16 lutego 2015 r.
Karuzela z OFE została ostatnio rozpędzona do granic możliwości. Na tej karuzeli siedzieliśmy wszyscy i tylko politycy mogli zapanować nad wehikułem, który zdawał się wymykać spod kontroli. Jeśli pokładaliśmy nadzieję w politykach, to po raz kolejny się zawiedliśmy. Ci udowodnili, że proponowane przez nich rozwiązania mogą być złe lub bardzo złe. Nie tylko nie spowolnili karuzeli, ale rozkręcili ją na tyle, że poczyniła wielkie szkody wszędzie wokół. Ucierpiały bowiem nie tylko I i II filar, ale i oszczędności, które gromadzimy w ramach III filaru. Reforma wprowadzana w życie zakłada podjęcie przez Polaków decyzji od kwietnia do lipca – zostawić część akcyjną w OFE czy całość środków przenieść do ZUS. By zostać z OFE należy złożyć w ZUS stosowny formularz. Brak kampanii informacyjnej doprowadzi do braku decyzji, a więc przeniesieniu do ZUS. Nikt nie wierzy, że to przypadek. Co więcej, zamieszanie wokół OFE, które posiadają ok.12% kapitału na warszawskiej giełdzie, przełożyło się na nastroje inwestorów. Zaczęli wycofywać kapitał z GPW, a do akcji wkroczyli spekulanci. Efekt? Od połowy listopada WIG20 stracił ponad 200pkt. To pomniejszyło oszczędności w II, ale i w III filarze, w którym często inwestuje się agresywnie. Spadki to zła wiadomość, a im wiadomość gorsza, tym łatwiej przebije się do mediów. W nawale złych informacji z parkietu niektórzy wycofują już środki i łaskawszym okiem spoglądają na lokaty. Tym samym tanio oddają aktywa spekulantom i realizują stratę na niedających im zysków depozytach. A kolejne doniesienia o spadkach ostatecznie odstraszą tych, którzy na poważnie zastanawiali się nad oszczędzaniem. Jeśli nie oszczędzanie, to co w zamian? Alternatywy nie widać. Składki emerytalne do ZUS traktujemy jak kolejny podatek. Większość z nas nie zna stanu swojego konta w OFE, a niektórzy nie mają nawet świadomości, do jakiego OFE trafiają ich składki. Ciężko oczekiwać ich świadomej decyzji w trakcie reformy. I i II filar zwyczajnie lekceważymy, bo jak pokazuje życie, politycy mogą nimi dowolnie manipulować. Jednocześnie sami nie oszczędzamy – jakby licząc na to, że państwo opiekuńcze nie pozwoli nam zrobić krzywdy. Czyżby nasza wiara w polityków była aż tak silna? I jak się ma ta wiara do ostatniej zabawy polityków na naszej wspólnej karuzeli? Może czas pomyśleć o samodzielnym oszczędzaniu? Bo nie ulega wątpliwości, że lepiej samemu zapanować nad karuzelą, niż liczyć, że zrobią to za nas na Wiejskiej.
Agnieszka Piątkowska - Gemini Polska - 16 lutego 2015 r.
Po nieco dwóch tygodniach, od zaskakującej decyzji SNB, kurs CHF/PLN powoli zaczyna spadać. Burza medialna i protesty osób zadłużonych w tej walucie, uświadomiły Polakom jakie ryzyko niosą kredyty walutowe.
Ile osób wypowiadających się w tej sprawie, tyle opinii i argumentów. W roku wyborczym temat osób zadłużonych w CHF stał się głównym tematem wypowiedzi dużego grona polityków. Zachowując resztki obiektywizmu, niestety trzeba przyznać, że dwie strony umów kredytowych: Klient-Bank, są współwinne obecnej sytuacji. Kredyty zaciągane przed dekadom z jednej strony kusiły Klientów niższą ratą niż kredyty zaciągane w PLN, a z drugiej strony czasami narzucały konieczność ich wzięcia ze względu na wyliczenie zdolności. Sektor bankowy chcący być w czołówce rentowności, chciał sprzedawać duże wolumeny i rekomendował kredyty walutowe. Teoretycznie dwie strony na tym korzystały, ale żadna ze stron nie doszacowała ryzyka związanego ze wzrostem kursu walutowego.
Pomysłów na udzielenie pomocy „frankowiczom” jest wiele. Część populistyczna ściera się z częścią oparta o wyliczenia i prognozy. Ale kto ma rację? No właśnie nie ma złotego środka. Kurs CHF jest nie jest bezpośrednio zależny od banków hipotecznych, nie jest uzależniony od osób mających kredyt w tej walucie ( nie tylko mieszkających w Polsce), a tym bardziej nie jest uzależniony od propozycji polityków. Każda propozycja rodzi koszty dla zadłużonych, banków i dla obywateli. Martwi brak zainteresowania zadłużonymi w PLN i innych walutach niż CHF, którzy mają także problemy ze spłatą swoich kredytów mieszkaniowych. Dla nich nie przedstawia się żadnych propozycji mechanizmów zabezpieczających.
Płynący wniosek z całej tej sytuacji, to dokładna kalkulacja ryzyka i nie zakładanie stałości parametrów, takich jak kurs walutowy. Głośnie demonstrowanie i stawianie się w roli ofiary przez „frankowiczów” powinno być poprzedzone samokrytyką i brakiem przerzucania odpowiedzialności na otoczenie. Cała sytuacja świadczy także o słabości mechanizmów nadzorujących sektor bankowy i tak jak w przypadku afery Amber Gold, wszelkie regulacje zostały wprowadzone za późno.
Damian Tosnowiec - Gemini Polska - 2 lutego 2015 r.
W obliczu złej prasy wokół "polisolokat", warto wrócić do tego co jest ich istotą, czyli realizacją długoterminowych planów finansowych jak emerytura, przyszłość dzieci czy spłata zobowiązań, takich jak np. kredyt hipoteczny.
Dziś zwracam uwagę na fundusz AXA - Europe Small Cap, który wyróżnia się w ostatnim okresie.Jego portfel oparty jest o rynki Europy Zachodniej, głównie o Wielką Brytanię, Francję i Niemcy:
http://axa.pl/fileadmin/produkty/indywidualne/inwestycje/karty/AXA_EuropeSmallCap.pdf
a te rynki za ostatni okres miały bardzo dobre rezultaty.
Zysk za ostatnie 3mc to ponad 15%:
http://axa.pl/oferta-indywidualna/inwestycje/plany-inwestycyjne/notowania-ufk/fundusz-ufk/axa-europe-small-cap-66/
Osoby liczący na zysk wyższy niż lokata, ale nie szukający zbytniego ryzyka, mogą zastanowić się nad realizacją zysku z tego funduszu i chronić go już na funduszu bezpiecznym. Może warto poszukać innego rynku obecnie w kłopotach, a dającego potencjał zysku w długim terminie: WIG-20, ropa czy złoto?
W zarządzaniu polisą inwestycyjną potrzebny jest doradca, ale ważne jest własne zaangażowanie Klienta. Emerytura, przyszłość dzieci czy pozbycie się kredytu hipotecznego mogą zostać zrealizowane tzw. "polisolokatą".
Konrad Dziubek - Gemini Polska 30 stycznia 2015
Podsumowanie portfeli funduszy Klientów Gemini Polska w IV kwartale 2014 roku.
Rok 2015 rozpoczął się właściwie 7 stycznia. Okres świąteczny, noworoczny pełen dni wolnych od pracy, pozwolił na niemal 3 tygodniowe urlopy. Odczuwalne to było na każdym kroku, w rożnych dziedzinach życia w Polsce. Zauważalne było to również na rodzimym parkiecie, gdzie królowały niskie obroty. Jak wiadomo przy niskich obrotach dużo łatwiej o spadki niż o wzrosty.
Nie było w Polsce wyczekiwanego rajdu św. Mikołaja. Co więcej, Wig-20 został zepchnięty poniżej rocznych minimów i zamknął 2014 na minusie.
Portfele oparte o polskie fundusze akcji przyniosły ujemne stopy zwrotu, rzędu – 5% za ostatnie 3 m-c. Może to być okazja dla tych, którzy czekali na lepsze okazje inwestycyjne na GPW.
Kwartał nie był łaskawy dla funduszy opartych o rynki wschodzące – Rosja, nadal zaliczana do krajów rozwijających, mocno zaniżała wartość jednostek tej grupy funduszy.
Tymczasem za oceanem kolejne rekordy. Główny indeks amerykański S&P 500 przebił magiczną granicę 2000 pkt i po chwilowej korekcie ponownie tam zagościł. Zauważalne zyski przyniosła giełda turecka, gdzie w dużej mierze uciekał kapitał z Rosji.
Alternatywą dla rynku akcji nie jest tym razem złoto, które wprawdzie w listopadzie i grudniu przyniosło zyski. Było ta jednak jedynie korekta październikowych spadków i cały kwartał właściwie zakończył się na zerze. Nie był to również kwartał dla inwestorów mających środki w funduszach surowcowych. Zaniżane ceny ropy mocno wpłynęły na spadki wartości jednostek tych funduszy.
Co więc robić? Metodą snajperską wyszukiwać rynków typu Turcja? Ryzykować inwestowanie na hossie w USA? Obrazić się na rynek i wrócić z kapitałem na lokaty? Żadne z tych rozwiązań nie przekonuje. W długiej perspektywie, rozsądna wydaje się cierpliwość – prognozy dla polskiej giełdy i gospodarki są umiarkowanie pozytywne, a okres przełomu roku, z racji na niskie obroty nie wydaje się miarodajny.
Dzisiejszy dzień i wzrosty 1,89% to lekki powiew optymizmu. Najbliższe dni pokażą czy to lekka korekta, czy sygnał do odwrócenia trendu.
Konrad Dziubek - Gemini Polska - 7 stycznia 2015 r.
Nieubłaganie zbliżamy się do końca 2014. Powoli zaczynamy podsumowania i większość Polaków jest w stanie już oszacować swoje dochody, a co za tym idzie wielkość podatku jaki będziemy musieli odprowadzić do Urzędu Skarbowego z tytułu podatku dochodowego. Grudzień to nie tylko miesiąc świątecznej gorączki i obdarowywania się prezentami, ale również czas gorączkowych inwestycji mających obniżyć daninę na rzecz państwa. Niewielu z nas wie, że to także czas na inwestycję na swoją przyszłą emeryturę!
Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) to wreszcie realne narzędzie wspomagające Polaków w walce z niewydolnym systemem emerytalnym. Czym jest IKZE? IKZE jest instrumentem finansowym, gdzie można wpłacić maksymalnie 4495,20zł, a wpłaconą kwotę zarówno przedsiębiorcy i osoby fizyczne mogą zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów. Dzięki temu jesteśmy w stanie zaoszczędzić na podatku nawet do 1 438,46zł ! Nie płacenie podatku to gwarancja zysków na swoim instrumencie, a wynik minimum 18% to znacznie więcej niż oferują dziś banki na depozytach.
Jeżeli chcesz dobrać odpowiedni dla siebie instrument i wyliczyć ile zaoszczędzisz - zarobisz, to zapraszamy do spotkania z naszymi Doradcami!
Damian Tosnowiec - Gemini Polska - 3 grudnia 2014 r.